West Ham przegrywa wyjazdowe spotkanie z Olympiakosem, w ramach fazy grupowej Ligi Europy. Gospodarze boleśnie sprowadzili nas do parteru, zdecydowanie dominując przez całą pierwszą połowę oraz większość drugiej. Kończy się zarazem seria 17 meczów bez porażki w europejskich pucharach, co dodatkowo podkreśla tragizm tego spotkania. 

Po bardzo przyzwoitej europejskiej serii podeszliśmy do tego spotkania w dobrych nastrojach. Co warte odnotowania, niestety, jak podaje Ex – Łukasz Fabiański rozchorował się tuż przed meczem. Polak nie znalazł się w kadrze, mimo iż przyleciał z drużyną do Grecji.

Już przed upływem 60 sekundy gospodarze wykonali pierwszy rzut rożny. Atmosfera na pełnym stadionie była doskonała, co zawsze sprzyja widowisku. Pierwsze minuty to generalnie wyrównana walka – obie ekipy regularnie były przy piłce, co jakiś czas wymieniając się groźniejszymi uprzejmościami.

Pierwsze 10 minut, to zdecydowanie więcej konkretów Olympiakosu – w sumie 6 niebezpiecznych ataków, z jednym West Hamu (Flashscore). Nie lepiej było później, udawało się wyprowadzać dobre sytuacje, brakowało jednak odpowiedniego wykończenia. Praktycznie niewidoczny pozostawał Danny Ings, niemoc strzelecka doświadczonego napastnika przekładała się na jakość naszej ofensywy. 21’ to pierwszy rzut rożny The Irons – piłka została wybita na kolejny „róg”. Nie były to najlepsze wykonania Jamesa Warda-Prowsa, Anglik zdecydowanie dysponuje lepszymi propozycjami w swoim repertuarze.

Bez wątpienia Olympiakos zawiesił dziś poprzeczkę wysoko. Drużynie Moyesa brakowało precyzyjnego rozegrania i dobrego podania w tempo – czegoś, co w zasadzie zazwyczaj daje Lucas Paqueta.

Niestety – w 33’ Fortounis fantastycznie uderzył zza pola karnego. Obrona Londyńczyków było zupełnie zaskoczona, a strzał był na tyle mocny, że Areola nie miał szans na obronę.

Apetyt gospodarzy rósł w miarę jedzenia, a podopieczni Moyesa miewali problemy z wyprowadzeniem skutecznej akcji. Wiele błędów indywidualnych poczynił Benrahma, a Fornals w środku pola zdawał się zupełnie niewidoczny. Mo Kudus starał się kreować akcje, jednak za rzadko znajdował się przy piłce. W ofensywę starał się angażować Kehrer – wychodził stanowczo za często, pozostawiając wolną prawą flankę.

W 45+1’ Rodinei oddał strzał z ostrego konta zza pola karnego, a Ogbonna niefortunnie wbił ją prosto do siatki. Fatalny błąd Włocha kosztował nas stratę drugiej bramki –niezbędne były stanowcze roszady personalne, aby jak najszybciej powrócić do gry walcząc o wyrównanie. Minutę później Danny Ings przedarł się w pole karne po fantastycznym podaniu, jednak… nie wykorzystał sytuacji. Tym akcentem zakończyła się pierwsza połowa spotkania w Grecji.

Na drugą odsłonę spotkania Szkocki menager nie wprowadził żadnych zmian! Jest to co najmniej zaskakująca decyzja, biorąc pod uwagę, że pierwsza połowa była jedną z najsłabszych w tym sezonie. W 48’ James Ward-Prowse wykonał bardzo groźny rzut rożny z ok. 25 metra – zabrakło mniej więcej metra do bramki.

Pierwsze 5 minut drugiej połowy generalnie wyglądało dla nas lepiej niż cała pierwsza. Odważniej pochodziliśmy pod bramkę rywala, prowadząc niezłą walkę o piłkę. W 54’ Danny Ings otrzymał idealne podanie na ok. 11 metrze, lecz srogo przestrzelił kilkanaście metrów nad bramką. Gdyby nie dobry powrót JWP we własne pole karne w 56’, mielibyśmy już 3-0.

W 58’ na boisku zameldowali się Lucas Paqueta oraz Jarrod Bowen, zmieniając kolejno Fornalsa oraz Benrahme. Dodatkowo Danny Ings został zastąpiony Michailem Antonio. 3 zdecydowanie potrzebne zmiany, podczas ich finalizowania David Moyes nie krył frustracji.

Frustracji nie kryli również kibice WHU w kolejnych minutach, bo nasza gra wcale nie nabrała tempa i wielkiej jakości. Ciężko napisać cokolwiek pozytywnego o grze The Hammers, gospodarze dominowali, boleśnie sprowadzając nas do parteru.

W 72’ na boisko weszli Cornet oraz Alvarez, zmieniając Kudusa oraz Warda-Prowsa.

Ciężko rozpisywać się o tym, co działo się dalej. W skrócie: festiwal nieporadności, pecha i tragicznej ofesywy, bez jakiegokolwiek przebłysku. Indywidualny przebłysk geniuszu wreszcie nadszedł – w 87 minucie Lucas Paqueta doskonale skierował piłkę do siatki zza pola karnego. Prawdziwa petarda Brazylijczyka pomogła w przebudzeniu i podjęciu dalszej walki!

Sama końcówka to czas niesamowitych emocji – według wielu odgwizdany powinien zostać rzut karny, gdyż Antonio przytrzymywany był w polu karnym. Londyńczycy nie odpuszczali, aktywnie poszukując trafienia na wagę remisu. Dodatkowo frustrująca była gra na czas, oraz przedłużane zmiany gospodarzy. W 90+7’ Soucek uderzył footballówkę w polu karnym głową, jednak piłka poszybowała minimalnie nad bramką. Nie udało się przeprowadzić akcji bramkowej na wagę remisu.

 

Olympiakos 2 – 1 West Ham United

Fortunis 33′, Ogbonna 45+1′ (GS) | Paqueta 87′

 

Olympiakos: Paschalakis, Rodinei (Quini 75), Porozo, Retsos, Ortega, Alexandropoulous (Masouras 85), Camara, Hezze, Podence (Solbakken 85), El Kaabi (Scarpa 90+5), Fortounis © (Jovetić 90+5)
Niewykorzystani zmiennicy: Tzolakis (GK), Papadoudis (GK), El-Arabi, Vrousas, João Carvalho, Pep Biel

 

 

West Ham United: Areola, Kehrer, Mavropanos, Ogbonna ©, Emerson, Ward-Prowse (Álvarez 72), Souček, Kudus (Cornet 72), Fornals (Paquetá 57), Benrahma (Bowen 57), Ings (Antonio 57)
Niewykorzystani zmiennicy: Anang (GK), Cresswell, Johnson, Aguerd, Zouma, Mubama

 

Sędzia: Andris Treimanis (Latvia)