Niesamowite! Piłkarze West Hamu odnieśli zwycięstwo w kolejnym trudnym meczu wyjazdowym. Tym razem ofiarą Młotów padła drużyna Crystal Palace. Bramki dla gości strzelali Jenkinson, Lanzini i Payet. Honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył Yohan Cabaye. Na końcowy wynik duży wpływ miała na pewno czerwona kartka dla Dwighta Gayle’a. 

Przerwa reprezentacyjna nie wybiła podopiecznych Slavena Bilicia z rytmu. Chorwat miał do dyspozycji kilku piłkarzy, którzy wrócili po kontuzjach – Ennera Valencię, Andy’ego Carrolla i Angelo Ogbonnę. Skład Młotów wyglądał imponująco – zarówno ten wyjściowy jak i ławka rezerwowych.

PALACE_POST

Kadra była na tyle szeroka, że na ławce nie znalazł się Michail Antonio. Wielu kibiców dopomina się szansy dla tego piłkarza. Jednak jak tu dać mu pograć, gdy świetne występy notują tacy zawodnicy jak Payet, Lanzini czy Moses?

Piłkarze West Hamu dobrze rozpoczęli mecz. Już w pierwszej minucie mogła paść bramka. Piękną prostopadłą piłkę wypuścił Noble, dopadł do niej Lanzini i podał do środka do stojącego pod bramką Payeta. Francuz jednak nie trafił czysto w piłkę.

W 8. minucie ponownie w roli głównej Payet. Piłkarze West Hamu zastosowali pressing i przechwycili piłkę tuż pod polem karnym rywala. Futbolówka trafiła do Payeta, ten strzelał z dystansu po ziemi ale niestety zbyt lekko.

Do pierwszej groźnej sytuacji gospodarzy doszło dopiero w okolicach 10. minuty. James Collins minął się z piłką (to chyba jego jedyny błąd w tym meczu) co spowodowało spore zamieszanie. Napastnicy Crystal Palace przejęli piłkę i starali się wpakować ją do siatki. Pierwszy strzał był wycelowany prosto w obrońców, drugi tak samo. Z sytuacji ostatecznie nic nie wyszło.

West Ham prowadził grę, jednak gospodarze z minuty na minutę wyglądali coraz lepiej. Podopieczni Slavena Bilicia zaczęli grać trochę nie po angielsku i sporo nurkowali. Sędzia wiedział co jest grane i w większości sytuacji nie gwizdał. Jednak w 16. minucie skutecznie faul wymusił Sakho. Sędzia podyktował rzut wolny bardzo blisko bramki gospodarzy. Niestety strzał Cresswella był bardzo niecelny.

Pierwsza bramka padła w 22. minucie spotkania. Piłkarze West Hamu pokazali piękną akcję kombinacyjną. Na brawa zasługuje przede wszystkim Victor Moses. Zaczęło się od rajdu Cresswella. Obrońca będąc blisko pola karnego, podał piłkę do środka do Mosesa. Wydawało się, że Nigeryjczyk będzie strzelał, ale Moses zauważył, że linia obrony przeciwnika jest źle ustawiona. Nasz pomocnik świetnie wypatrzył w polu karnym niepilnowanego Jenkinsona, podał mu piłkę, a ten dopełnił formalności i zdobył gola. 

CRiCwp4XIAQMokM

Niestety radość Młotów nie trwała długo. Dosłownie minutę później, ten sam Carl Jenkinson sfaulował w polu karnym piłkarza Crystal Palace. Sędzia podyktował rzut karny. Faul Anglika był totalnie bez sensu – akcja gospodarzy nie wyglądała na groźną. Jenko prawdopodobnie był jeszcze oszołomiony swoim wyczynem sprzed minuty.

Sędzia pokazał na „Wapno”. Do piłki podszedł oczywiście Yohan Cabaye – niekwestionowana gwiazda zespołu Crystal Palace. Francuz pewnie pokonał Adriana, jednak sędzia nakazał powtórzyć strzał. Okazało się, że tuż przed strzałem, w pole karne wbiegł inny piłkarz Crystal Palace. Takie zachowanie jest niedozwolone, więc sędzia słusznie unieważnił ten strzał. Niestety Cabaye nie pomylił się również przy drugim podejściu. Tym razem Adrian miał już piłkę na rękawicy, lecz piłka leciała zbyt mocno. Gospodarze wyrównali wynik.

Piłkarze West Hamu po stracie bramki nie wyglądali źle. Nadal inicjatywa była po naszej stronie. Przyznam, że byłem bardzo zdziwiony takim obrazem gry. Crystal Palace to póki co rewelacja Premier League. Myślałem, że na własnym stadionie postawią poprzeczkę nieco wyżej.

Do przełomowego momentu doszło w 44. minucie meczu. Faul Jenkinsona w polu karnym nazwałem bezsensownym. Jak więc nazwać to co zrobił Dweight Gayle pod koniec pierwszej połowy? Zawodnik Crystal Palace miał już na koncie żółtą kartę. Nie powstrzymało to go jednak przed wykręceniem ostrego wślizgu od tyłu, prosto w nogi Jamesa Tomkinsa. Sędzia nie miał wątpliwości – wyjął z kieszeni żółtą, a następnie czerwoną kartkę. Piłkarze West Hamu schodzili dzięki temu do szatni w nieco lepszych humorach.

Tak jak przewidywałem – druga połowa należała do nas. Piłkarze byli jeszcze częściej przy piłce. Gra gości ograniczała się jedynie do kontrataków. Swoją drogą to chyba pierwszy mecz odkąd pamiętam, w którym Adrian nie miał zbyt dużo roboty…

W 55. minucie James Collins zgłaszał problem ze zdrowiem. Najwyraźniej nabawił się jakiejś kontuzji. Uraz jednak okazał się niegroźny i Walijczyk grał dalej. Tymczasem rozgrzewkę rozpoczął Andy Carroll.

Nasz rosły napastnik pojawił się na boisku w 62. minucie meczu. Bilić wprowadził Carrolla za przeciętnie spisującego się w tym meczu Marka Noble’a.

Tego można było się spodziewać – Młoty częściej grały długimi piłkami, licząc że Andy Carroll wykorzysta swoją przewagę wzrostu i zdobędzie bramkę na 2:1. Niestety pierwszy kontakt Carrolla z piłką wzbudził na trybunach salwy śmiechu. Nasz napastnik stracił równowagę i pozwolił przeciwnikom odebrać sobie piłkę w polu karnym.

Przewaga West Hamu cały czas rosła. Mówię tu oczywiście o takich kategoriach statystycznych jak posiadanie piłki, strzały itd. Niestety piłka nie chciała wpaść do siatki. Wysokie podania nie przynosiły rezultatu a gra kombinacyjna była zbyt statyczna. Zanosiło się na remis 1:1.

W międzyczasie na boisku pojawili się Zarate (za Mosesa) i Jelavić (za Sakho). Cel był oczywisty – wykorzystać przewagę i zdobyć bramkę na 2:1. Plan Slavena Bilicia się powiódł ale dopiero w 88. minucie. Andy Carroll w końcu dostał dobrą górną piłkę, strącił ją do środka wprost pod nogi Jelavicia. Chorwat niestety nie trafił w piłkę, lecz na miejscu był Lanzini, który dopełnił formalności. Co by nie mówić o grze Carolla w tym meczu, przy tej sytuacji to on miał największe zasługi.

CRiDSlEUwAAGhnT

Piłkarze Crystal Palace nie mieli już sił i woli walki by odmienić losy tego meczu. W doliczonym czasie gry padła kolejna bramka dla Młotów. Zasłużone trafienie odnotował Dimitri Payet. Kolejny raz dobrą robotę zrobił Manuel Lanzini, a Francuz dopełnił formalności piękną podcinką.

Skończyło się na 3:1. Kolejny mecz gramy u siebie z Chelsea.