Młoty zgodnie z planem pokonały na wyjeździe drużynę Cheltenham 2:0. Piłkarze obu drużyn nie stworzyli tego dnia porywającego widowiska. Mecz obfitował w straty, niedokładne i chaotyczne zagrania, szczególnie w pierwszej połowie. Jednak to właśnie w pierwszej części meczu podopieczni Slavena Bilicia strzelili dwa gole i zapewnili sobie awans do kolejnej rundy.

Przed meczem wielu przewidywało, że Slaven Bilić mimo niższej rangi rywala wystawi mocny skład. Tak też się stało. W pierwszej jedenastce co prawda nie zobaczyliśmy wielu kluczowych zawodników, jednak w składzie były nazwiska, które bez problemu powinny poradzić sobie z drużyną z League Two.

Zdjęcie użytkownika whufc.pl.

Początek meczu był bardzo niemrawy. Widać było, że Młoty mają sporą przewagę umiejętności, jednak wszystkie nasze próby ofensywne kończyły się na obrońcach. Brakowało ładu w rozegraniu. W pierwszej części meczu aktywnością na boisku wyróżniał się Andre Ayew.

W 13. minucie popisał się indywidualną akcją. Znalazł się z piłką na skrzydle, zszedł do środka, uderzył, ale piłka przeleciała sporo obok słupka.

Dziać się zaczęło dopiero w 29. minucie. Rzut rożny i w polu karnym najwyżej wyskakuje Angelo Ogbonna. Mocny strzał, ale piłkę wybił z linii bramkowej obrońca. Szybka kontra gospodarzy, wydawało się że uda im się wyprowadzić groźną akcję. Jeszcze szybsze przejęcie piłki i kontr-kontra piłkarzy WHU. Piłka na skrzydle, podanie w pole karne, tam był Sakho, uderzył jednak piłka trafiła prosto w bramkarza.

W 40. minucie Sakho już się nie pomylił. Napastnik dostał dobre podanie, obrócił się efektownie z piłką, przymierzył i delikatnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Trzeba przyznać, że goalkeeper mógł lepiej się spisać przy tej interwencji.

Trzy minuty później mieliśmy już 2:0. Ponownie kontra Młotów, piłka trafiła do Sakho, ten wystawił futbolówkę wybiegającemu Ayew. Nasz napastnik przyjął, uderzył lekko ale precyzyjnie.

Zdjęcie użytkownika whufc.pl.

Mimo nudnawej pierwszej części meczu do szatni schodziliśmy w dobrych nastrojach. 2:0 to bezpieczny wynik pozwalający ze spokojem grać swoje.

Tak też było w drugiej połowie, choć gospodarze od czasu do czasu pokazywali zęby.

Aktywni w ofensywie byli James Collins i Arthur Masuaku. Ten pierwszy – stwarzał spore zagrożenie przy stałych fragmentach gry w polu karnym. Drugi – popisywał się efektownymi rajdami pod pole karne. Za każdym razem brakowało jednak albo skuteczności albo spokoju.

W dalszej części meczu oglądaliśmy nieco lepszą grę Cheltenham. W 60. minucie Adrian musiał dwukrotnie interweniować. Chwilę później napastnik gospodarzy był lekko pociągany przez Masuaku na linii pola karnego. Sędzia jednak nie zdecydował się odgwizdać faulu.

W 64. minucie na boisku pojawił się Javier Hernandez. Meksykanin zmienił strzelca pierwszej bramki – Diafrę Sakho.

Kolejne próby zdobycia gola podejmował Andre Ayew. W jednej z akcji bardzo efektownie próbował wkręcić z dystansu piłkę na długi słupek. Zabrakło niewiele.

W dalszej części meczu na boisko wszedł Cheikhou Kouyate (za Marka Noble’a) a w końcówce Domingos Quina (za Fernandesa). Piłkarze Cheltenham wywierali sporą presję w środku pola, widać było że zależy im na choćby honorowym trafieniu. Piłkarze Młotów jednak mieli dużą przewagę umiejętności.

Do końcowego gwizdka wynik nie uległ zmianie. Nie zmiażdżyliśmy co prawda Cheltenham, jednak moim zdaniem można śmiało powiedzieć, że mecz wygraliśmy na luzie. Bez zbędnych kartek, bez kontuzji. Piłkarze dali z siebie tyle ile musieli. Miejmy nadzieję, że w spotkaniu ligowym z Newcastle zobaczymy w 100% zmobilizowany zespół i po 3. kolejce będziemy mieć pierwsze zwycięstwo na koncie.