Młoty mimo prowadzenia 1:0 po pierwszej połowie, przegrały na własnym stadionie z drużyną Arsenalu 1:3. Jedynego gola dla The Hammers zdobył Angelo Ogbonna. Goście odpowiedzieli jednak aż trzema trafieniami: Gabriela Martinelliego, Nicolasa Pepe i Pierre-Emericka Aubameyanga.

Manuel Pellegrini w końcu mógł postawić na Michaila Antonio od pierwszych minut. Nasz menadżer zdecydował się jednak posadzić na ławce Sebastiena Hallera, konsekwentnie trzymając się taktyki z jednym napastnikiem.

Obraz może zawierać: tekst

W pierwszej połowie zanosiło się na sporą niespodziankę. Młoty wyglądały dużo lepiej od rywala i wydawało się, że w poniedziałkowy wieczór uda nam się zaskoczyć pogrążonych w kryzysie Kanonierów.

Już w 5. minucie Felipe Anderson ładnie przeholował piłkę pod pole karne. Podał do dobrze ustawionego Antonio, ten jednak uderzył wysoko w trybuny. W dalszej części meczu nie graliśmy może spektakularnie, jednak Młoty sprawiały wrażenie drużyny, która ma kontrolę nad przebiegiem spotkania.

W 26. minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Robert Snodgrass. Dobrze wypatrzył Angelo Ogbonnę, ten jednak nie zdołał uderzyć głową. Piłkę wybił obrońca, strzelać z dobitki próbował jeszcze Fredericks, ale Leno pewnie interweniował.

Chwilę później oglądaliśmy pierwszą groźną akcję Kanonierów. Aubameyang przypomniał o tym, że ma ogromne umiejętności. Napastnik ładnie urwał się naszym obrońcom, podał do niepilnowanego w polu karnym Oezila, Niemiec jednak uderzył wysoko nad poprzeczką.

Młoty szybko odpowiedziały groźną kontrą. Skrzydłem przedarł się Michail Antonio, zwiódł obrońce w polu karnym i uderzył na bramkę z ostrego kąta. I tym razem dobrze interweniował jednak Leno.

Gol dla The Hammers padł w 38. minucie meczu. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, wybicie obrońców Arsenalu, z dystansu próbował strzelać Noble jednak jego strzał został zablokowany. Obrońcy Arsenalu nie umieli jednak wybić piłki z własnego pola karnego. Zamieszanie, piłka trafia do Pablo Fornalsa. Ten miękkim dośrodkowaniem znalazł w polu karnym wbiegającego Angelo Ogbonnę. Włoch uderzył piłkę głową/barkiem, ta jeszcze odbiła się od piłkarza Arsenalu i wpadła do bramki.

Sędzia przez chwilę sprawdzał tego gola poprzez VAR podejrzewając zagranie ręką Ogbonny. Ostatecznie jednak bramka została uznana.

Do szatni schodziliśmy w dobrych nastrojach. Wydawało się, że  mamy ten mecz pod kontrolą i że z taką grą jesteśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo. Niestety druga część meczu przyniosła nam wiele rozczarowań.

W 51. minucie meczu kontuzjo nabawił się Aaron Cresswell. W jego miejsce wszedł Arthur Masuaku.

Młoty radziły sobie w miarę dobrze do 60. minuty meczu. Wtedy to, niespodziewanie do bramki trafił Gabriel Martinelli. Brazylijczyk dostał dobre podanie ze skrzydła i niepilnowany wpakował piłkę nogą do bramki.

Sześć minut później mieliśmy już 2:1. Tym razem świetnym strzałem popisał się Nicolas Pepe. Francuz przyjął piłkę w polu karnym. Uderzył efektownym rogalem tuż pod poprzeczkę, nie dając szans Davidowi Martinowi.

Młoty po stracie dwóch goli wyglądały jak bokser, który był dwukrotnie liczony w jednej rundzie. Prawdziwy nokaut przyszedł jednak w 69 minucie. Piękną akcję dwójkową rozegrali Aubameyang i Pepe. Gabończyk podał do Francuza, Francuz odegrał do Gabończyka, ten nie dał się złapać w pułapkę offside’ową i pewnie pokonał Davida Martina.

W 70. minucie meczu na boisko wszedł Sebastien Haller, zmienił Felipe Andersona. Nie zmieniło to jednak oblicza gry. Prowadząc dwiema bramkami, piłkarze Arsenalu pewnie prowadzili grę skutecznie neutralizując jakiekolwiek zagrożenie pod własną bramką.

Do końcowego gwizdka wynik nie uległ zmianie. Młoty miały momenty, jednak w poniedziałkowy wieczór Arsenal był dla nas bezlitosny. Po kolejnej porażce, plotki o zmianie menadżera będą rozbrzmiewać we Wschodnim Londynie jeszcze głośniej. A Wy jak myślicie? Czas Pelle na London Stadium powinien dobiec końca?