Podopieczni Manuela Pellegriniego przegrali na Goodison Park z Evertonem 0:2. West Ham niestety pokazał się w tym spotkaniu z fatalnej strony. Nie mieliśmy żadnego pomysłu na grę w ofensywie i popełnialiśmy ogromną liczbę błędów. Bramki dla Evertonu zdobyli Bernard i Sigurdsson.
Manuel Pellegrini był zmuszony przeprowadzić kilka zmian w pierwszej jedenastce. Z powodu urazu w kadrze meczowej nie znalazł się Aaron Cresswell. Adriy Yarmolenko nie był w pełni sił, dlatego rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych.
W pierwszej połowie piłkarze Młotów totalnie dali się zdominować. Niecelny strzał z rzutu wolnego MAnuela Lanziniego w 4. minucie meczu był jedynym realnym zagrożeniem pod bramką Pickforda. Później atakowali już tylko gospodarze. W 8. minucie przed szansą na gola stanął Bernard. Brazylijczyk dostał dobre dośrodkowanie, uderzył z bliskiej odległości ale instynktownie wybronił tę piłkę Roberto.
W 17. minucie meczu Bernard wyrównał rachunki z naszym bramkarzem i otworzył wynik spotkania. Brazylijczyk ograł w polu karnym Masuaku, znalazł się blisko bramki i strzałem z ostrego kąta wpakował piłkę do siatki. W tej sytuacji Roberto mógł zachować się nieco lepiej, piłkarz Evertonu zmieścił piłkę pod jego rękami.
Jeszcze w pierwszej części meczu mogło być 2:0. Richarlison dostał dobre podanie w pole karne, uderzył z ostrego kąta jednak piłka tym razem trafiła w słupek.
Dalsza część pierwszej połowy to w naszym wykonaniu seria strat, niefrasobliwej gry i przede wszystkim braku pomysłu na grę w ataku.
Na drugą część meczu Manuel Pellegrini wpuścił na boisko Adriya Yarmolenkę. Ukrainiec wszedł w miejsce niewidocznego Felipe Andersona.
Gospodarze wpakowali piłkę do naszej siatki już w 46. minucie. Na szczęście Richarlison przy strzale był na wyraźnym spalonym.
Yarmolenko już w 51. minucie meczu zrobił więcej na boisku niż Felipe Anderson w całej pierwszej połowie. Ładna akcja skrzydłem zakończona dobrym dośrodkowaniem do niepilnowanego w polu karnym Fornalsa. Hiszpan jednak nieco spanikował, mając dużo miejsca zdecydował się na strzał pierwszej piłki. Nie trafił czysto i skończyło się na niecelnym strzale.
W dalszej części meczu swoje szanse na gola mieli Digne (sprytny strzał z rzutu wolnego, obok słupka), Mina (strzał głową po rzucie rożnym, prosto w Roberto), Walcott (przepiękne uderzenie z dystansu prosto w poprzeczkę), Iwobi (akcja sam na sam, lecz strzał prosto w bramkarza) a nawet Issa Diop (niefortunna interwencja w naszym polu karnym i Francuz był bliski samobójczego trafienia). Młotom udało się jednak utrzymać wynik 0:1 co pozwoliło dać trochę nadziei kibicom w końcowych minutach.
W międzyczasie na boisku pojawił się Albian Ajeti. Szwajcar wszedł w miejsce Marka Noble’a.
W 83. minucie mieliśmy rzut rożny dla Młotów. Dośrodkowanie w pole karne, Haller zgrał głową do dobrze ustawionego Ogbonny, ten uderzył z bliskiej odległości ale piłkę instynktownie obronił Pickford. Była to najlepsza sytuacja Młotów w całym meczu.
Chwilę później dobrą szansę miał Haller ale jego strzał został zablokowany.
To było jednak wszystko w naszym wykonaniu jeśli chodzi o ofensywę. Gospodarze dobrze wykorzystali czas, w którym wyszliśmy nieco do przodu i wyprowadzali groźne kontry. W 88. minucie Sigurdsson oddał świetny strzał po ziemi, jednak dobrą interwencją popisał się Roberto. W doliczonym czasie gry Sigurdsson już się jednak nie pomylił. Kontra Evertonu, sporo niefrasobliwych zagrań w naszych wykonaniu. Sigurdsson zamarkował strzał i położył na murawie Jacka Wilshere’a. Uderzył z dystansu pod poprzeczkę nie dając szans naszemu bramkarzowi.
Szczerze mówiąc nie pamiętam w ostatnim czasie aż tak słabego meczu w naszym wykonaniu. Młoty mają o czym myśleć przed kolejną rundą Premier League. Miejmy nadzieję, że Manuel Pellegrini będzie w stanie szybko poukładać tę drużynę na nowo.