Podopieczni Manuela Pellegriniego pokonali na Goodison Park drużynę Evertonu 3:1. Były to pierwsze punkty Młotów w tym sezonie Premier League. West Ham pokazał się w sobotę z zupełnie innej, nieznanej do tej pory kibicom strony, imponując skutecznością i dobrą grą w środku pola.
Lepszego prezentu na urodziny Manuel Pellegrini nie mógł sobie wymarzyć. Menedżer Młotów w meczu z Evertonem po prostu musiał zdobyć punkty. Przegrana w piątym meczu z rzędu oznaczałaby pobicie klubowego rekordu w kategorii „najgorszy start sezonu”. Wcześniej cztery pierwsze spotkania przegrał Avram Grant, pięciu porażek nie zanotował jeszcze nikt z byłych menedżerów.
Pellegrini zrobił to, do czego nas przyzwyczaił – zaskoczył składem. W pierwszej jedenastce pojawili się między innymi tacy piłkarze jak Rice, Obiang, Noble i Yarmolenko. Jak się później okazało – to były bardzo trafione wybory.
Mecz zaczął się zgodnie z oczekiwaniami. Młoty nie miały ambicji, by prowadzić grę. Pozwalaliśmy piłkarzom Evertonu wymieniać podania i czekaliśmy na swoją szansę.
W 10. minucie gospodarze postraszyli wysokim i celnym podaniem do wysuniętego Tosuna. Turecki napastnik dostał dobrą piłkę i wychodził na sytuację sam na sam, jednak Łukasz Fabiański dobrze wyczuł jego intencje i w porę wyszedł z bramki.
Młoty momentalnie wyprowadziły kontrę i to się opłaciło. Piłkę w polu karnym dostał Arnautovic, zgrał przytomnie do lepiej ustawionego Yarmolenki, ten uderzył na bramkę nie dając szans Pickfordowi na interwencję! Młoty szybko objęły prowadzenie.
W 17. minucie meczu sędzia podyktował rzut wolny dla Młotów blisko pola karnego. Dośrodkowanie w pole karne, tam do piłki dopadł Diop i oddał strzał na bramkę. Niestety piłka leciała zbyt wolno i w sam środek bramki. Bramkarz nie miał problemy ze złapaniem futbolówki.
Chwilę później ponownie dał znać o sobie Tosun. Napastnik Evertonu dostał świetne podanie od Digne, uderzył głową jednak i tym razem Fabian zachował się perfekcyjnie.
Gol na 2:0 padł w 31. minucie meczu. Yarmolenko dostał piłkę na skrzydle, zszedł do środka, zwiódł obrońcę i uderzył zza pola karnego w długi róg bramki. Piłka idealnie wpadła do siatki.
Piłkarze Evertonu po stracie drugiej bramki wzięli się do roboty, a Młoty nieco bardzo skupiły się na defensywie. Świetnym strzałem z dystansu (choć mogło to też być dośrodkowanie) popisał się Theo Walcott, jednak Fabiański nie dał się zaskoczyć.
W 37. minucie meczu Yarmolenko stracił piłkę blisko własnego pola karnego co stworzyło spore zagrożenie pod naszą bramką. Ponownie strzelał Tosun, jednak i tym razem wybronił Fabiański.
Bramka dla gospodarzy padła dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Świetne dośrodkowanie na głowę dostał Sigurdsson, wygrał pojedynek z Fabianem Balbueną i mocno skierował piłkę do siatki.
Młoty schodziły do szatni w dobrych humorach, jednak nieco ostudzonych przez gola straconego tuż przed przerwą.
Gdy wszyscy spodziewali się, że West Ham „w swoim stylu” szybko roztrwoni przewagę, w drugiej części meczu oglądaliśmy drużynę grającą mądrze i rozważnie. W środku pola imponowało tak naprawdę całe trio: Declan Rice, Pedro Obiang i Mark Noble. Coś czuję, że to będzie nasze ustawienie linii pomocy na dłużej.
Gol na 3:1 padł w 61. minucie. Świetną wymianę piłek zakończyła dwójkowa akcja Pedro Obianga i Marko Arnautovica. Hiszpan świetnie wyłożył piłkę naszemu napastnikowi w polu karnym, Arnie wślizgiem skierował piłkę do siatki.
Niestety chwilę później Arnautovic zasygnalizował kontuzję. Wyglądał na zdolnego do dalszej gry, jednak Manuel Pellegrini dokonał zmiany i wpuścił na boisko Michaila Antonio. Anglik dał dobrą zmianę, napsuł sporo krwi obrońcom Evertonu i świetnie utrzymywał się przy piłce w końcowych minutach.
Zanim jednak końcowe minuty – w 66. minucie Everton przeprowadził groźną kontrę. Tosun był ponownie sam na sam, tym razem nawet nie trafił w bramkę. Turek nie może zaliczyć tego występu do udanych.
W dalszych minutach Pellegrini wpuścił na boisko Carlosa Sancheza (za Marka Noble’a) i Roberta Snodgrassa (za Andriya Yarmolenkę). Uwagę na sobie zwrócił najbardziej Sanchez, niestety dość niepewną grą i dwoma poważnymi błędami. Na szczęście nie miały one poważniejszych konsekwencji.
W 84. minucie Everton stanął przed szansą strzelenia gola kontaktowego. Ponownie świetnym podaniem w pole karne popisał się Digne. Tam dobrze ustawiony był Niasse (który zmienił nieskutecznego Tosuna). Napastnik Evertonu z kilku metrów, z ogromną siłą uderzył prosto w poprzeczkę.
W końcowych minutach Młoty grały rozważnie, nie forsując tempa i utrzymując się przy piłce. Na trybunach pojawiła się nawet seria okrzyków „ole!” w wykonaniu naszych kibiców. Dowieźliśmy wynik do końca i wracamy do Londynu z 3 punktami!