Młoty przegrały na London Stadium z drużyną Brighton 0:3. Dotkliwa porażka przyszła dość niespodziewanie. Slaven Bilić miał do dyspozycji większość swoich kluczowych graczy. W meczu utrzymywaliśmy się przy piłce, stwarzaliśmy więcej sytuacji jednak to goście byli bardziej skuteczni i to oni zdobywali bramki.
Na papierze skład wyglądał imponująco. Wydawało się, że w końcu przed nami mecz, w którym będziemy w stanie pokazać pełen potencjał. W pierwszym składzie zobaczyliśmy Chicharito na swojej nominalnej pozycji oraz dobrze spisującego się ostatnio Arthura Masuaku.
Niestety kibice na London Stadium dość szybko przekonali się, że to nie będzie miły wieczór. Pierwszy gol dla gości padł w 10. minucie meczu. Pedro Obiang faulował kilkanaście metrów przed polem karnym. Rzut wolny, dośrodkowanie, niepilnowany w polu karnym Glenn Murray, strącenie głową i bramka.
Wydawało się, że to tylko wypadek przy pracy i Młoty za chwilę odrobią stratę z nawiązką. Szczególnie, że stwarzaliśmy sobie sytuacje i mieliśmy zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki.
Do 45. minuty atakowaliśmy w sumie tylko my. Swoje szanse mieli Lanzini i Chicharito. Brighton jednak dobrze prezentowało się w obronie. Dopiero w doliczonym czasie gry gospodarze postanowili ruszyć nieco do przodu. W 37. minucie oglądaliśmy groźną kontrę i dobrą interwencję Joe Harta w sytuacji sam na sam. Kilkanaście sekund później padła już jednak bramka. Izquierdo pięknie wypracował sobie pozycję, uderzył po długim słupku. Piłkę odbił jeszcze Hart, ale ta leciała dość mocno i wpadła mimo wszystko do siatki.
0-2 do przerwy – Slaven Bilić na pewno miał o czym rozmawiać ze swoimi piłkarzami w przerwie.
Na drugą połowę nasz menedżer wystawił delikatnie zmieniony skład. W miejsce Kouyate wszedł Ayew.
Druga część meczu to rozpaczliwe próby wyprowadzenia akcji ofensywnej Młotów i skuteczna gra w obronie piłkarzy Brighton. Gospodarze mieli posiadanie piłki na poziomie 65%, jednak nic dobrego z tego nie wynikało.
Dwie szanse na zdobycie bramki z rzutów wolnych miał Manuel Lanzini. Niestety przy pierwszej próbie piłka poszybowała wysoko ponad bramką. Przy drugiej strzał był już celny, jednak na rzut rożny piłkę wybił bramkarz.
W 76. minucie meczu Pablo Zabaleta sfaulował rywala w polu karnym i sędzia podyktował rzut karny. Glenn Murray pewnie wykorzystał „jedenastkę” i już drugi raz w tym meczu wpisał się na listę strzelców.
Do końcowego gwizdka wynik nie uległ zmianie. 0-3 z Brighton to katastrofa. Pierwsze pytanie jakie się nasuwa po tym blamażu – czy Slaven Bilić zachowa swoją posadę? Zarząd konsekwentnie w wywiadach popiera Chorwata i nawiązuje do 3-letniego kontraktu. Jest jednak duża szansa, że po porażce z Brighton David Gold i David Sullivan nad tematem pochylą się jeszcze raz.