Menadżer Młotów Slaven Bilić po dotkliwej porażce 1:5 z Arsenalem był zawiedziony i bardzo sfrustrowany. Z głębi serca przeprosił wszystkich związanych z West Hamem United i w szczerych słowach podsumował sytuację w drużynie.
Zapraszamy do zapoznania się z zapisem konferencji prasowej z udziałem Slavena Bilicia po przegranym meczu z Arsenalem Londyn.
Slaven, przy stanie 0:1 aż do 70. minuty byliście pod grą i pewno byliście przekonani, że możecie coś ugrać, jednak potem coś poszło nie tak. Co się stało?
– Mieliśmy parę dobrych okresów gry, tak jak mieliśmy podczas sezonu, ale musimy być szczerzy i przyznać, że nie pracujemy na to do końca naszych spotkań przez co przeciwnicy zasługują na zwycięstwo.
– Mieliśmy kilka okazji przy stanie 0:1, nawet przy stanie 0:2, lecz przez 90. minut oni byli bardziej agresywni. Wiemy, że grają wysokim tempem z przodu i czasami potrafią grać z wykorzystaniem przestrzeni na boisku. Wciągają Cię w swoją grę a potem wykorzystują przestrzeń, co potrafi być zabójcze – ocenił Chorwat.
– Jestem bardzo zawiedziony, czuję się sfrustrowany i szczerze mówiąc upokorzony, dlatego muszę przeprosić fanów, klub oraz każdego, kto w jakikolwiek sposób jest związany z West Hamem United, ponieważ zagraliśmy bardzo źle. Być może rezultat nie był sprawiedliwy, biorąc pod uwagę, że byliśmy pod grą do ostatnich 20. minut, ale nie można powiedzieć, że Arsenal nie zasłużył na zwycięstwo.
Arsene Wenger powiedział, że Twojej drużynie brakuje pewności siebie. Zgadzasz się z tym?
– Pewność siebie jest jednym z powodów. Arsene jest bardzo miły i powiedział mi wiele dobrych rzeczy przed końcowym gwizdkiem, ale oczywiście traci się pewność siebie, kiedy jesteś na 16. miejscu, a oczekiwania są takie, że skończysz na szóstym, siódmym czy jakimkolwiek innym miejscu – ocenił Bilić.
– Pewność siebie jest reakcją łańcuchową. Mówię do piłkarzy – weźcie za to odpowiedzialność, ponieważ gdzieś w którymś momencie – od sezonu przygotowawczego i dalej, zagubiliśmy intensywność naszych treningów. Nie robimy tego na każdym treningu, robimy to okazjonalnie i właśnie dlatego nie potrafimy tego zrobić przez pełne 90 minut. Musimy do tego wrócić, ponieważ nie możemy wciąż bazować wyłącznie na jakości. Każda drużyna w tej lidze ma odpowiednią jakość, lecz jeśli nie masz odpowiedniej intensywności na wymaganym poziomie, tak jak my teraz, to trzeba się nad tym zastanowić.
Czy to wynika z Twojej winy czy z winy piłkarzy?
– Znacie mnie i wiecie, że nie szukam wymówek i nie szukam winnych. Mówię to pracownikom oraz zawodnikom i to jest mój obowiązek jako menadżer, żeby przywrócić wszystko do należytego porządku.
– Nie możemy kłamać i opowiadać tego, czy tamtego. Nie możemy się chować za decyzjami sędziów czy kontuzjami. Ogólnie nie jest dobrze. Graliśmy 14 spotkań, w tym kilka bardzo dobrych spotkań, między innymi z Chelsea w EFL Cup, z Palace, większość meczu z Tottenhamem, na Old Trafford, pracowaliśmy ciężko w meczu przeciwko Bournemouth. Na dzień dzisiejszy mamy ośmiu kontuzjowanych piłkarzy, to wszystko prawda, ale [uderza się w klatkę piersiową – przyp. red.] to jest główny powód naszych niepowodzeń. To jest fakt.
Jeśli nie ma tej intensywności na treningach i w dniach meczowych, to co możesz zrobić?
– Nie jesteśmy pierwszymi i ostatnimi, którzy gubią swoją intensywność. To jest w nas i potrafimy to robić, począwszy ode mnie, poprzez piłkarzy. Musimy się w tym elemencie poprawić i pracować nad tym w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek… W każdy dzień. Piłkarze mogą to zrobić – uczynili to w poprzednim sezonie. W tym momencie brakuje jednak dedykacji dla sprawy.
Czy piłkarze muszą wziąć na siebie więcej odpowiedzialności?
– Ja biorę za to odpowiedzialność. Piłkarze są od tego, aby dać z siebie wszystko na treningach i na meczach. Menadżer bierze za to odpowiedzialność i ja nie mam z tym najmniejszego problemu. Nie ma sensu wskazywać, kto bierze odpowiedzialność po meczu. Musimy być tego świadomi na każdym treningu i podczas każdych zawodów. Możemy o tym rozmawiać przez całe wieki, ale 100%-towa prawda jest taka, że potrafimy grać w piłkę i jesteśmy kreatywni, jednak gdzieś zagubiliśmy naszą intensywność.
Czy znajdujecie się w walce o utrzymanie i czy piłkarze są tego świadomi?
– Oczywiście, że bijemy się o utrzymanie i oczywiście, że piłkarze są tego świadomi. Rozmawiałem o tym z moimi zawodnikami. Problem leży gdzieś pomiędzy nadmierną opiekuńczością a wariactwem.
Czy uważasz, że gracze wierzą, że ich talent wystarczy, żeby wyciągnąć klub z tej sytuacji?
– To dobre pytanie. Będąc szczerym – to nie wygląda tak, jakbyśmy wierzyli, że to wystarczy. Razem z zawodnikami jesteśmy razem. Nie zagraliśmy na takim poziomie, na jakim potrafimy i jesteśmy na tej samej pozycji, na jakiej znajdowaliśmy się przed meczem. Musimy zdać sobie sprawę z położenia, w jakim jesteśmy i zrobić wszystko, żeby się z tego wydostać.
Wiesz, co się dzieje, kiedy zawodnicy nie odpowiadają na sugestie menadżera – menadżer zostaje zwolniony. Myślisz, że znajdujesz się właśnie w takim położeniu?
– To Twoja praca, żeby zadawać mi takie pytania i to jest normalna rzecz w przypadku, kiedy zespół znajduje się w takim położeniu.
– Jestem pozytywną, otwartą osobą, zawsze staram się być szczery. Jestem pozytywnie nastawiony i jestem przekonany, że poradzę sobie z tą sytuacją.
– Czy sprawia mi radość takie położenie? Nie. Czy czuję presję? Tak, ale nie chcę czuć się tak, jak czuję się teraz. Czy jestem pozytywnie nastawiony? Tak, jestem. Czy zrobiłem wystarczająco dużo w zeszłym sezonie, żeby zyskać trochę zaufania? Myślę, że tak.
– Mam 48 lat, z czego 30 pracuję w piłce nożnej. Wiem, jak to wszystko działa i nie mam z tym problemu. Czy lubię swoją pracę? Tak, lubię ją.