Jak jak to z reguły bywa, turnieje halowe odbywają się najczęściej w zimie. Tym razem nie było wyjątku od reguły. Zostaliśmy zaproszeni na II Halowy Turniej Fan Clubów Zespołów Zagranicznych organizowany w Jaworznie. 

Rok wcześniej ekipa West Hamu zdobyła 2 miejsce. Apetyt był zatem wielki. Tym bardziej, że mieliśmy przybyć na imprezę nie tylko młodym składem, jak na ostatnim, w Skierniewicach. Na turniej przyjechały – 2 osoby ze Szczecina, 1 z Lublina, 1 z Wrocławia, 1 z Warszawy, 2 z Krakowa. Potem pojawiły się też 4 inne osoby, które załapały spore opóźnienie. Najdłuższą trasę miał kibic ze Szczecina, mieszkający obecnie w Glasgow, który przyleciał specjalnie na turniej. Ogarnięciem nas w okolicach Jaworzna zajął się kibic z Sosnowca, dla którego wielkie podziękowania. Razem było nas więc 12 osób. 

 
Relacja kibica z Lublina:
 
„Na turniej wyruszyłem już w piątek, dzień wcześniej. 
Ok. godz. 11 miałem PKP do Sosnowca, gdzie mieliśmy ogarnięty nocleg. Podróż spokojna, lecz jazda pociągiem w zimie nie należy do najprzyjemniejszych. Jednak jak się później okazało, nie było najgorzej. Z Lublina zabrałem oczywiście flagę „Forever Claret&Blue”. Do Sosnowca przybywam wieczorem, jako pierwszy. Od razu rzuciły mi się w oczy plakaty informujące o zaginięciu dziecka – Madzi. Po niedługim czasie pojawia się kibic z Wrocławia. Szybka szama na dworcu i po chwili przybywa PKP ze Szczecina. Wszyscy zabieramy się do Hotelu, jak się później okazało – klubowego hotelu Zagłębia Sosnowiec tuż obok stadionu.
W sobotę rano zbieramy się wszyscy w jedno auto i jedziemy na turniej do oddalonego kilka km Jaworzna. Wbijamy na halę, rozwieszamy flagę, po czym przybywa ekipa z Krakowa. Zostajemy przydzieleni do mocnej grupy wraz z Realem, Barceloną, Valencią i Man Utd. Już wtedy wiadomo było, że czeka nas trudne zadanie. Niestety, nasza forma nie była zachwycająca tego dnia. Pierwsze trzy mecze zakończyły się remisami, każdy po 1:1. W ostatnim spotkaniu graliśmy z Valencią. Do awansu potrzebny był remis, jednak i ten cel nie został osiągnięty, bój przegrywamy bowiem 0:1. Trzeba przyznać szczerze, mimo dość dobrego składu nie udało nam się zrealizować planu minimum. Dziwi fakt, że potrafiliśmy zremisować z Barcą, która pokonywała inne zespoły z grupy 6:0 (Man Utd) czy 5:0 (Real). Jak widać, z teoretycznie lepszymi gra nam się lepiej, niż z przeciętnym zespołem Valencii, którą pozdrawiamy. Zawiedzeni wracamy do Sosnowca. Turniej wygrywa Barcelona. 
 
Kraków pośpiesznie wraca do siebie, reszta zostaje w hotelu klubowym ZS.
 
W niedzielę wszyscy powoli zbierają się na swoje pociągi powrotne. Ja jako pierwszy wsiadam w tramwaj i ruszam na dworzec. Podróż PKP do Lublina, chyba najgorsza w życiu. Cały kilkugodzinny przejazd w kurtce, zamarzniętymi od środka szybami i trzęsącymi się z zimna ludźmi wokół. Pozdrawiam kochane polskie koleje.”