James Ward-Prowse zdecydował się przerwać milczenie i w wyjątkowo szczerych słowach odnieść się do swojej przyszłości w barwach West Hamu. Pomocnik przedstawił swoje stanowisko w sposób klarowny i bezpośredni, a jego wypowiedź rzuciła nowe światło na sytuację w zespole.

Jak się okazuje, obietnica złożona przez Grahama Pottera postawiła go w niełatwym położeniu, wywołując więcej pytań niż odpowiedzi, co do jego dalszych losów w klubie.

Jedną z zauważalnych zmian w West Hamie od momentu, gdy stery objął Graham Potter, jest znacznie lepsza komunikacja i większa przejrzystość działań klubu. Choć Julen Lopetegui imponował znajomością kilku języków, jego angielski nie był perfekcyjny, co czasem utrudniało jasne przekazywanie myśli – zarówno kibicom, jak i samym zawodnikom. Nietrudno sobie wyobrazić, że skoro fani nie zawsze rozumieli jego wypowiedzi, piłkarze mogli mieć podobny problem na co dzień.

Pojawienie się Pottera błyskawicznie wpłynęło na atmosferę w zespole i wokół klubu. Zarówno zawodnicy, jak i kibice, zaczęli odczuwać pozytywną różnicę – wielu z nich otwarcie mówi o lepszym zrozumieniu oczekiwań i założeń taktycznych. Choć jak na razie poprawa nie przełożyła się bezpośrednio na wyniki na boisku, to przynajmniej komunikacja przestała być jednym z problemów West Hamu.

Od momentu objęcia stanowiska menedżera przez Grahama Pottera, który prowadzi drużynę od trzech miesięcy, West Ham zanotował bolesny spadek – z 13. na 17. miejsce w tabeli Premier League. Styl gry zespołu, przypominający nieprzewidywalne zmiany nastrojów rodem z opowieści o doktorze Jekyllu i panu Hydzie, coraz bardziej irytuje kibiców, których cierpliwość zaczyna się kończyć. Co ciekawe, wygląda na to, że sam Potter w ostatnich dniach również zaczął tracić spokój.

Sympatycy Hammers z entuzjazmem przyjęli jego zdecydowaną reakcję po przegranym spotkaniu z Wolves – menedżer poinformował wtedy piłkarzy, że nikt nie może być pewny swojej pozycji w drużynie na przyszły sezon. Szybko okazało się też, że planuje gruntowną przebudowę składu. Problem w tym, że nie do końca był jeszcze świadomy ograniczeń budżetowych, które mogą mu w tym przeszkodzić.

Pomimo tego, Potter nie wycofał się z ostrzeżeń – jasno przekazał, że zawodnicy, którzy nie zaczną walczyć o wyniki i przyszłość klubu, mogą pożegnać się z West Hamem. Zapowiedział też transferową rewolucję, która z pewnością zmusi wielu graczy do przemyśleń przed ostatnimi sześcioma kolejkami sezonu. Jeden z nich już dał jasno do zrozumienia, że rozumie powagę sytuacji.

James Ward-Prowse zabrał głos w sprawie swojej przyszłości – zrobił to z brutalną szczerością

Pomocnik przyznał, że jego sytuacja w West Hamie jest daleka od komfortowej, a najbliższe tygodnie mogą przesądzić o jego dalszych losach w klubie.

Po wypożyczeniu do Nottingham Forest wydawało się, że 30-latek nie ma już miejsca w planach Młotów. W końcu rzadko zdarza się, by zawodnik w tym wieku był wypożyczany z myślą o powrocie. Jednak Graham Potter postanowił przywrócić go do zespołu i nie szczędził mu ciepłych słów, szczególnie za doświadczenie i umiejętność wykonywania stałych fragmentów gry. Mimo to, środek pola wciąż pozostaje jedną z największych bolączek West Hamu, a powrót Ward-Prowse’a nie przyniósł przełomu.

W efekcie, podobnie jak większość zawodników – z wyjątkiem kilku kluczowych postaci – musi walczyć o swoją przyszłość w zespole. Jak sam przyznał w rozmowie z oficjalną stroną klubu, każdy mecz to dla niego osobista próba: Te ostatnie spotkania to szansa na odkupienie rozczarowującego sezonu,  jako drużyna. A dla mnie – okazja, by udowodnić swoją wartość, bez względu na to, dokąd ta droga prowadzi.

Problem w tym, że po zapowiedziach transferowej rewolucji ze strony Pottera, pomocnik może nie mieć już wszystkiego, czego potrzeba, by wciąż być częścią pierwszej drużyny West Hamu, walczącego o najwyższe cele w Premier League.

Występy Anglika nie pozostawiają złudzeń co do jego formy

Po bolesnej porażce z Wolves, w której młody i energiczny środek pola rywali całkowicie go zdominował, doświadczony pomocnik został zdjęty z boiska jeszcze przed końcem meczu – co dla zawodnika jego kalibru było niewątpliwym upokorzeniem. Brak szybkości i dynamiki staje się coraz bardziej widoczny, szczególnie na tle rywali.

Podobna historia powtórzyła się w meczu z Bournemouth. Choć Ward-Prowse miał swój moment – jego precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego dało bramkę Niclasowi Füllkrugowi – to w grze otwartej jego ograniczenia były zbyt wyraźne. „Wisienki” zdołały wykorzystać jego słabe punkty, doprowadzając ostatecznie do remisu 2:2.

Najbardziej niepokojące były jednak fragmenty spotkania z Liverpoolem, gdzie Anglik miejscami prezentował się jak zawodnik z poziomu Championship. Choć jego umiejętności przy stałych fragmentach nadal są wartością dodaną, całościowy obraz jego gry budzi poważne pytania o przyszłość w drużynie.

Powrót Ward-Prowse’a miał być jak świeży impuls w środku pola

Z czasem jednak stało się jasne, że choć doświadczony pomocnik ma swoje atuty, nie jest już graczem na wyjściową jedenastkę w drużynie aspirującej do europejskich pucharów. Coraz wyraźniej widać, że jego rola – jeśli zostanie w klubie – ograniczy się raczej do bycia solidnym zmiennikiem.

Graham Potter nie ukrywa, że ceni tego zawodnika za profesjonalizm i pozytywny wpływ na atmosferę w szatni. Sam zawodnik zresztą przyznał otwarcie, że gra obecnie o swoją przyszłość w zespole. Jednak jego ograniczenia – jednowymiarowy styl gry i wyraźny brak dynamiki – mogą ostatecznie przesądzić o decyzji odejścia.

Jeśli West Ham rzeczywiście zamierza wrócić do rywalizacji na europejskiej scenie, pytanie brzmi, czy Ward-Prowse nadal mieści się w tej wizji?

Piłkarz coraz wyraźniej odstaje od standardów, jakie powinien prezentować środkowy pomocnik w zespole aspirującym do gry w Europie. Brakuje mu dynamiki i fizyczności, które są dziś niezbędne na tym poziomie Premier League – zwłaszcza w drużynie, która, jak sam Graham Potter podkreśla, ma ambicje powrotu do rywalizacji na międzynarodowej scenie.

Kluczowe w najbliższych miesiącach będzie to, czy gracz zaakceptuje rolę zawodnika rezerwowego. Jeśli tak – może wciąż być wartościowym ogniwem kadry. Jeśli jednak nadal będzie podstawowym wyborem w środku pola w kolejnym sezonie, może to sugerować, że klub albo nie ma wystarczających środków, albo ambicji, by realnie wzmocnić ten newralgiczny obszar boiska.