Michail Antonio przyznał, że możliwe jest jego odejście z West Hamu jeszcze przed powrotem do pełnego treningu. Choć napastnik Młotów od miesięcy ciężko pracuje nad powrotem do zdrowia po przerażającym wypadku samochodowym z grudnia 2024 roku, jego przyszłość na London Stadium stoi pod znakiem zapytania.

Uwięziony we wraku przez ponad 45 minut Antonio, doznał złamania nogi i przeszedł operację już następnego dnia. Mimo ogromnej skali obrażeń, 35-latek rozpoczął rehabilitację z nadzieją na powrót do gry. W marcu wziął udział w 12-dniowym programie treningowym w Dubaju, a jego obecny menadżer Graham Potter zapewniał w kwietniu, że Antonio „wkrótce wróci” do treningów z pierwszym zespołem.

Jednak jak ujawnił sam zawodnik w rozmowie z L’Équipe, niepewność dotycząca jego przyszłości w klubie jest duża

Pytanie brzmi, czy klub chce przedłużyć mój kontrakt. To mój priorytet, ale czekam, powiedział. Zaznaczył jednak, że nie ustaje w dążeniach do powrotu na najwyższy poziom: Do tego czasu jedyne, co mogę zrobić, to skupić się na rekonwalescencji, abym bez względu na to, gdzie będę w przyszłym roku, mógł dać z siebie wszystko.

Choć jego umowa wygasa wraz z końcem sezonu, Jamajczyk nie ukrywa, że marzy jeszcze o poprawieniu swojego dorobku bramkowego w Premier League. Chciałbym poprawić rekord, żeby Jarrod Bowen mnie nie dogonił – stwierdził z uśmiechem, mając na myśli kolegę z drużyny, który z 54 bramkami coraz bardziej zbliża się do jego osiągnięcia – 68 goli.

Antonio również docenił wsparcie, jakie otrzymał od West Hamu po wypadku. West Ham był dla mnie niesamowity od samego początku i nawet dziś jestem przy nich każdego dnia, podkreślił. Klub opłacił mu prywatny pokój w hotelu, by zapewnić komfort i odpowiednią opiekę medyczną podczas rehabilitacji.

Proces powrotu do zdrowia nie jest jednak prosty

Te sesje są bardzo ciężkie. Po każdej z nich moja noga nie żyje przez kilka godzin!” – mówił z brutalną szczerością. Wykonuję wiele ćwiczeń siłowych i mocy, aby przywrócić moje ciało do normy. Nadal się męczę, ponieważ mój mózg ciągle mówi mojej nodze: „Nie dasz rady”. Ale z każdym dniem, z każdym tygodniem jest coraz lepiej.

W zeszłym miesiącu Antonio zobaczył po raz pierwszy wrak swojego pojazdu na złomowisku. Jak sam przyznał, była to chwila, która silnie go poruszyła. Poczułem dziwne uczucie w żołądku. Uświadomiło mi to, jak blisko byłem śmierci. Widziałem zdjęcia, ale na żywo było 10 razy gorzej. Samochód był w totalnym bałaganie. To było dla mnie trudne.

Doświadczenie to pozostawiło trwały ślad na jego psychice. Od wypadku stałem się bardziej emocjonalnym człowiekiem. Unikałem powrotu do ludzi, ponieważ byłem trochę zawstydzony tym co się stało. Prawie zginąłem…

Choć przyszłość Michaila Antonio nie jest jeszcze przesądzona, jedno jest pewne – jego determinacja, by wrócić na boisko silniejszym, niezależnie od barw klubowych, pozostaje niezachwiana.