Jeden z najbardziej lojalnych piłkarzy West Hamu w ostatniej dekadzie żegna się z Klubem po jedenastu latach niezapomnianej służby. Aaron Cresswell opublikował poruszające przesłanie do kibiców, w którym dzieli się wspomnieniami, emocjami i ogromną wdzięcznością za wspólnie przeżytą drogę.
Witajcie wszyscy,
Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że spędzę w tym fantastycznym Klubie aż jedenaście lat. Tak wiele się wydarzyło w tym czasie, a lata te minęły błyskawicznie. Przeprowadzka do Londynu z moją żoną Jess, narodziny naszych dzieci, Sonny’ego i Sadie, którzy wychowali się tutaj i pokochali West Ham – to była jedna trzecia mojego życia.
To moment refleksji. Ludzie, których spotkałem, więzi i relacje, które zbudowałem – nie tylko z zawodnikami, ale z całym personelem i kibicami – mam świetną relację ze wszystkimi w Klubie.
Miałem zaledwie 24 lata, gdy dołączyłem do West Hamu. Pamiętam, że byłem wtedy w Ipswich, poszedłem do menedżera Micka McCarthy’ego, a on powiedział: „Skontaktuj się z agentem, bo West Ham się po ciebie zgłosił”. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie – A12, badania medyczne, podpisanie kontraktu i już byłem zawodnikiem West Hamu.
Przyszedłem z Championship latem 2014 i miałem trochę wątpliwości, czy uda mi się grać regularnie, ale rozegrałem wszystkie 38 spotkań w Premier League w moim pierwszym sezonie i pomyślałem: „Chcę grać jak najwięcej, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to się może skończyć. Każdy mecz traktuję jak finał”.
Zostałem wybrany Młotem Roku, a już w drugim sezonie mieliśmy znakomitą drużynę – Payet, Lanzini, zwycięstwa z Arsenalem, City, Liverpoolem. Pożegnaliśmy Boleyn Ground w najlepszy możliwy sposób – wygraną 3:2 z Manchesterem United.
W kolejnym roku zadebiutowałem w reprezentacji Anglii. Pamiętam, że dostałem telefon od sekretarza klubu, gdy byłem w domu i grałem w FIFA. Kilka godzin później jechałem do St George’s Park, a potem zagrałem przeciwko Hiszpanii na Wembley. Spełniłem swoje dziecięce marzenie.
Lubiłem zdobywać bramki, asystować, dośrodkowywać lewą nogą, wykonywać stałe fragmenty. Strzeliłem kilka ładnych goli – moim ulubionym był ten z Chelsea w 2019 roku, „dzień Dave’a Martina”, i to… prawą nogą!
Były też trudne chwile – kontuzje, wyzwania po przeprowadzce, pandemia COVID-19. Ale właśnie wtedy, gdy spadasz na dno i się podnosisz, smak zwycięstwa jest jeszcze lepszy.
W czasie pandemii walczyliśmy o utrzymanie. Trener Moyes spinał nas przez wideokonferencje, trzymaliśmy się razem, i to wtedy powstała najlepsza grupa, z jaką kiedykolwiek grałem. Fantastyczne lata w Europie – to była zasługa charakterów w tej drużynie. Mam nadzieję, że za 10–20 lat znowu się spotkamy.
Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy zostałem ukarany czerwoną kartką przeciwko Frankfurcie, a fani zaśpiewali dla mnie przed kolejnym meczem z Norwich. To było coś więcej niż doping – to było prawdziwe wsparcie. Dzięki niemu smak zwycięstwa w Lidze Konferencji był jeszcze słodszy.
Chciałbym powiedzieć, że mimo iż nie zagrałem w finale, to najważniejsze było zdobycie trofeum i przywiezienie go do wschodniego Londynu. Te trzy dni – przed finałem, w jego trakcie i dzień po – były magiczne. Nie zapomnę parady z pucharem, morza ludzi na ulicach. Nie chciałem, żeby to się kończyło.
Ludzie ze wschodniego Londynu są bardzo podobni do tych z Liverpoolu, skąd pochodzę. To robotnicze środowisko, które rozumie życie i rzeczywistość. Wiedzą, że nie zawsze jest kolorowo, ale jeśli pracujesz ciężko i dajesz z siebie wszystko – zdobędziesz ich szacunek. Mam nadzieję, że właśnie to udało mi się osiągnąć przez te wszystkie lata.
Nie jestem typem, który szuka uwagi czy światła reflektorów. Chcę po prostu, żeby ludzie w klubie i kibice wiedzieli, że zawsze miałem na sercu dobro West Hamu – niezależnie od tego, czy byłem na boisku, czy nie.
Starałem się trenować każdego dnia najlepiej, jak potrafię. I tak właśnie chcę być zapamiętany – jako ktoś, kto robił wszystko, jak należy.
Nie wiem, jak dobrze zakończyć to przesłanie… ale chyba najlepiej jednym słowem: wdzięczność. Dziękuję wszystkim, którzy byli częścią tej podróży. Jestem niesamowicie wdzięczny i doceniam wszystko, co mnie tutaj spotkało.
Ale nie zamykam tej księgi. Nigdy nie odejdę na dobre. Kiedy raz stajesz się częścią rodziny West Hamu – zostajesz w niej na zawsze. Na pewno jeszcze tu wrócę.
W imieniu całej redakcji West Ham Poland, Dziękujemy, Cress. Życzymy powodzenia w kolejnych rozdziałach Twojej kariery!