Declan Rice za swój czwartkowy występ z Tottenhamem został nagrodzony tytułem Zawodnika Meczu. Młody zawodnik nie mógł uwierzyć w swój sukces, w pierwszym momencie wyglądał na co najmniej oszołomionego.

Nastolatek na szczęście szybko doszedł do siebie. Rice już drugi raz w tym sezonie swoją grą podbija Wembley. Tym razem spisał się jeszcze lepiej! Rice genialnie wywiązał się ze swoich obowiązków – nasz obrońca bez zająknięcia ogrywał piłkarzy gospodarzy.

18-latek odegrał główną rolę w horrorze Harry’ego Kane’a i spółki. Imponował opanowaniem i umiejętnościami. Poniższy schemat prezentuje zaangażowanie piłkarza z numerem 41 w grę obronną zespołu:

To był dopiero 16 występ Rice’a w dorosłej piłce. „Debiutant” siedem razy wybijał piłkę, w tym sześciokrotnie z własnego pola karnego oraz raz udało mu się zatrzymać rozpędzający się kontratak Spurs. Stoper dwa razy również blokował strzały podopiecznych Pochettino i przeciął trzy ważne podania.

Irlandczyk dobrze czuje się z futbolówką przy nodze. Bez zarzutu wyprowadzał piłkę i dokładnie podawał.

Występ Rice’a na pewno zasługuje na niemałą pochwałę, ale warto pamiętać, że remis z Tottenhamem nie był tylko jego zasługą.

Niestety obecnie z dużą łatwością przychodzi wyrażanie się niepochlebnie na temat zespołów z dobrze zorganizowaną i zdyscyplinowaną obroną, czy jak kto woli drużyn z tzw. „zaparkowanym autobusem”.

Zamiast chwalić i nagradzać teoretycznie słabsze zespoły za uniknięcie porażki, część dziennikarzy woli krytykować i piętnować za – jak sami mówią – brak ambicji i nikłą wartość rozrywkową meczu.

W czwartek David Moyes nie zdecydował się desygnować do gry ofensywnego duetu Arnautović-Antonio. Szkot nie podjął się prowadzenia otwartej wojny z Mauricio Pochettino, szkoleniowiec wolał postawić na bardziej sprawdzone metody na Wyspach – zamurowanie bramki i „autobus” w polu karnym.

Przez 90 minut piłkarze Młotów blokowali, przechwytywali i starali się wyprowadzać kontrataki. Innymi słowy piłkarze z London Stadium dzielnie odpierali zmasowane ataki wroga.

West Ham bronił się dość głęboko. Defensywa złożona z pięciu obrońców była wspierana przez Noble’a, Obianga [świetny strzał!] Kouyate, przed nimi nieco bardziej wysunięty Lanzini i Chicharito. Później na boisku zameldował się Ayew i Carroll.

Defensywny styl gry londyńczyków z całą pewnością nie powinien być powodem do wstydu. To był ciężko wywalczony punkt, z którego powinniśmy być dumni.

Młoty musiały się głęboko bronić przed atakami Harry’ego Kane’a, Delego Alliego czy Heung-Min Sona.

Młoty zablokowały 14 z 31 strzałów Kogutów – w tym cztery w 30 sekundach doliczonego czasu. Jeżeli ofensywie Tottenhamu udało się złamać szyki obronne West Hamu, na posterunku zawsze znajdował się niezawodny Adrian. Hiszpan był w nieziemskiej dyspozycji, przy ogromnym natłoku pracy skapitulował tylko raz po strzale Sona. Strzał Koreańczyka bezsprzecznie był nie do obrony.

I w taki sposób autobus Młotów prowadzony przez Declana Rice’a zasłużenie odjechał z Wembley. Paliwo nie zostało zużyte na marne, ponieważ udało się wywalczyć niezwykle cenny jeden punkt, z którego wszyscy kibice powinni być dumni.