Po powrocie z rozgrywek Pucharu Narodów Afryki Andre Ayew nie mógł być pewien miejsca w pierwszej 11 West Hamu. Pomimo odejścia Payeta i co za tym idzie zwolnienia miejsca przez Francuza, kandydatów do gry znalazło się kilku, a reprezentant Ghany był tylko „jednym z nich”. Jednak przerwa i krótkie zgrupowanie w Dubaju dały nadzieję Ayew na nowy początek w drużynie Bilicia.

Przełomowym wydarzeniem może okazać się sobotnie spotkanie „Młotów” przeciwko Watfordowi. Ekipa z London Stadium występowała w tym meczu w roli gościa, jednak nie było widać tego w przebiegu gry. West Ham długo utrzymywał się przy piłce i stwarzał zagrożenie pod bramką gospodarzy. Jednak starczyło to tylko na wywiezienie remisu 1-1, a do wyrównania doprowadził właśnie Ayew. Szacunek dla Dre (dla Ayew przyp. red.), bo wrócił i trenował ciężko. Dobrze dogaduje się z resztą zespołu i dostał to na co zapracował. – Mówił po meczu Mark Noble, kapitan West Hamu.

Noble był bardzo zadowolony z powrotu do wysokiej dyspozycji Andre, bo jeszcze jakiś czas temu nie było wiadomo, jak potoczą się dalsze losy tego zawodnika. Rozmawiałem z 'Dre któregoś dnia i powiedziałem mu „Kiedy przychodzisz do nowego klubu i łapiesz kontuzję w pierwszym meczu, nie ma cię przez 3 miesiące. Nie jest łatwo powrócić. Zwłaszcza, że znów nie ma cię, przez kolejny miesiąc grasz w PNA. – Opowiada „Skipper”. Kapitan twierdzi, że nigdy nie spisał Ayew na straty, nawet kiedy nie było go przez trzy miesiące z powodu kontuzji. Zawsze wierzył w talent gracza z Ghany. Jest bardzo dobrym nabytkiem, wiedziałem to od kiedy go zakontraktowaliśmy. Miał ciężki początek, ale jestem przekonany, że teraz będzie zdrowy i zdobędzie dla nas jeszcze więcej bramek.

Remis West Hamu na Vicarage Road okazał się być przyzwoitym wynikiem, bo pozwolił londyńczykom awansować na 9 miejsce w tabeli Premier League, ze stratą 7 punktów do wyprzedzającego ich West Bromwich Albion, ale tylko punkt nad 10 Stoke City.­