Slaven Bilić jest zły i sfrustrowany, że w najbliższych trzech spotkaniach nie będzie mógł korzystać z Marko Arnautovicia. Absencja Austriaka to pokłosie czerwonej kartki, którą obejrzał w ostatnim meczu ligowym na St Mary’s Stadium z Southampton.

Były piłkarz m.in. Werderu Brema i Interu Mediolan przeprosił fanów, kolegów z zespołu i sztab szkoleniowy za swój występek, ale Bilić wciąż jest poddenerwowany tą sytuacją. Czerwony kartonik znacznie utrudnia 28-latkowi dobrą aklimatyzację i pozytywne wejście do zespołu.

 – Takie rzeczy nie mają prawa się wydarzyć. Jestem wściekły nadal. Co się stało to się nie odstanie, ale nigdy więcej taka sytuacja nie może się powtórzyć. Ani on, ani nikt inny. Arnie nadal jest zły na siebie. Żałuje tego co zrobił, ale nie może grać.

 – Mówił, że jest mu przykro i przepraszał trzy lub cztery razy, sam już nie wiem. Przepraszał w social media, a także przed całym zespołem w autobusie, w szatni, wszędzie. Powiedziałem mu, że to miło, że przeprosił, ale to nic nie da, bo nie może grać.

 – Jak to wytłumaczyć? Tego nie da się wytłumaczyć. Nie możesz powiedzieć, że był spóźniony. On nie chciał go uderzyć łokciem w twarz, ale tak się zdarzyło. Chciał prawdopodobnie pchnąc go niżej. To była jego frustracja po tym jak został sam uderzony łokciem w twarz.

 – Nie ma sensu mówić o tym jak to się stało. Nie ma to znaczenia. Nie marnujmy czasu na to, ponieważ im więcej mówisz o tym jak to się stało to tym bardziej normalnym staje się analizowanie takich rzeczy. A tak naprawdę tego nie powinno się analizować. – zakończył 48-latek